|
C.I.A - STAR ZONE - Zanim obejrzycie film...
|
|
|
|
|
|
SS-NG #28 LUTY 2005
|
|
|
|
Początek ma też saga Gwiezdnych Wojen. Początek miało
Imperium. Ale jak doszło do tego początku – przeczytacie w „MASCE KŁAMSTW”. Ta
książka, autorstwa Jamesa Luceno jest niczym innym jak opowieścią o tym, co
doprowadziło do zablokowania przez Federację Handlową niewielkiej planety
Naboo, położonej w Odległych Rubieżach. Całość zaczyna się z gruntu rzeczy
niewinnie – otóż jeden ze statków handlowych Federacji ładuje na swój pokład
towar z jednej z mniej ważnych planet znajdujących się na Odległych Rubieżach,
przy okazji dyktując bezsilnej planecie swoje, oczywiście zaniżone ceny. Kiedy
jeszcze nie milkną groźby na statek nagle napada grupa piratów i niszczy go
całkowicie. Niby zwykły napad, ale... w tej książce nic nie jest przypadkowe. Tutaj
właściwie wszystko, co się dzieje, każda drobnostka, każdy szczegół zaplanowany
jest przez tajemniczą postać, skrywającą swoją twarz pod ciemnym kapturem.
Postać owa każe siebie nazywać Darthem Sidiousem.
Po
przeczytaniu książki można być naprawdę pod wrażeniem niesamowitych intryg,
całej sieci intryg, które Darth Sidious zaplanował w sobie tylko znanym celu.
Bo choć każdy fan domyśla się, kim owa postać jest naprawdę, to jednak całość
znajdzie swoje rozwiązanie w III Epizodzie, który do kin wejdzie już niedługo
(ale czemu trzeba jeszcze tyle czekać???) bo w maju 2005 roku.
Poza tym
książka jest naprawdę ciekawa i wciągająca, czyta się ją, przynajmniej w moim
przypadku, jednym tchem. Z ciekawostek – mamy w niej poznać niejakiego Wilhuffa
Tarkina..., czyż to niewystarczająca zachęta?
Tytuł
wydał oczywiście Amber, cena sugerowana 29,80 PLN. Polecam każdemu.
Ale nie tylko
wydarzenia opowiedziane w I Epizodzie miały wstęp – także II Epizod zaczyna się
w momencie, kiedy dwaj Rycerze Jedi, Obi-Wan Kenobi i jego padawan Anakin
Skywalker powracają z trudnej misji odbytej na Ansionie. Ciekawi Was, co tam
się takiego wydarzyło? żaden problem, aby zaspokoić swoją ciekawość wystarczy
sięgnąć do książki zatytułowanej „NADCHODZĄCA BURZA”. Autorem owego opowiadania
jest Alan Dean Foster, który swojego czasu maczał palce w Star Treku. A jak
zapewne się domyślacie książka ta nie jest niczym innym jak tylko opowieścią o
tym, co przytrafiło się naszym Jedi na niewielkiej i wydawałoby się mało ważnej
planecie Ansion. Ale byłoby nieważne, gdyby udziału w całej intrydze nie miała
pewna tajemnicza postać, która tym razem czytelnikowi nie mówi, jak się nazywa,
choć zapewne wielu się by tego domyśliło.
|
Cóż można powiedzieć o tej pozycji? Na pewno to, że jest
mniej ciekawa niż „MASKA KŁAMSTW”. Niestety. Cała akcja praktycznie, z małymi
wyjątkami dzieje się na planecie Ansion. To właśnie tam dwoje Jedi i dwójka
padawanów próbuje zaprowadzić pokój między dwoma rasami zamieszkującymi
wietrzny glob. Co się tam dokładnie wyprawia – sami przeczytacie. Będziecie mieli
jednak do czynienia z Huttem, Gildią Kupiecką i całą masą innych stworzeń,
czasem mniej lub bardziej inteligentnych. Nasi bohaterowie przeżywają rzecz
jasna masę przygód i będą musieli naprawdę sporo przejść, aby swój cel
osiągnąć. Jednak jedną z najważniejszych postaci będzie tu oczywiście Anakin
Skywalker, który cały czas przeżywa wewnętrzne sprzeczności a najsilnieszją z
nich jest tęsknota za matką. Anakin w tej książce jest typem padawana, który
buntuje się czasem przeciw zasadom Jedi i który nie zawsze zgadza się ze swoim
Mistrzem, ale nie widać tu jeszcze jego tendencji do zbliżania się na
niebezpieczną odległość do Ciemnej Strony Mocy.
Ta
książka zawiera również to, co mnie zawsze irytowało – jakim cudem Rycerz Jedi
nie jest w stanie samemu rozwiązać się z ze zwykłych, normalnych więzów, nawet,
jeżeli jest spętany od stóp do głów? Czyli sytuacje, w których Jedi poradziłby
sobie spokojnie a w których sobie nie radzi tylko po to, żeby historia była
ciekawsza. To taki syndrom Luke’a Skywalkera, który na Endorze, po złapaniu w
pułapkę Ewoków nie mógł sięgnąć do swojego miecza świetlnego i wszystkich
musiał R2 ratować. Zupełnie jakby Luke nie potrafił sobie mocą wyjąć miecza zza
paska i podać go sobie do ręki.
No
dobrze, koniec czepiania. Nic nie zmienia faktu, że obie książki polecam
każdemu, kto kiedykolwiek widział filmy już nie mówiąc o fanach całej serii
Gwiezdnych Wojen. Warto je przeczytać choćby dlatego, żeby wiedzieć co do czego
doprowadziło w I i II Epizodzie. A taka wiedza czasem się przydaje przy ogólnym
rozumieniu zawiłości, jakie miały miejsce w obu pierwszych częściach.
|
|
|
|
|
|